Piszę ostatnio mało z bardzo prozaicznej przyczyny - czasu brak. Wczoraj jednak pewien Anonim zatroszczył się o mnie (dziękuję!) więc postanowiłam wyrwać chwilkę na napisanie posta.
Mało czasu ma pewnie każda mama, która ma kilkumiesięczne dziecko. Ja tego czasu mam od kilku dni jeszcze mniej bo Sebastian zaczął raczkować. Wcześniej kiedy chciałam usiąść chwilkę przy komputerze sadzałam Go po prostu na dywanie lub w boksie i bawił się, marudził lub nie. Teraz nie ma tak dobrze. Ja Go sadzam, a Sebastianek natychmiast LEZIE tam, gdzie Mu nie wolno :-) Skąd dzieci to wiedzą, gdzie im nie wolno? No i muszę za Nim latać. Pilnuję Go szczególnie bo okazało się, że mój niby bezpieczny dom wcale nie jest taki bezpieczny! Otóż każdy róg czy każda krawędź tylko czyhają żeby uderzyć mojego synka! I to najlepiej w głowę. Koty pochowane po kątach chcą wejść Mu do buzi itd. Muszę być ciągle czujna.
Drugi powód to taki, że zbliża się wielkimi krokami chrzest Sebastianka więc mam trochę różnych zajęć z tym związanych. Na przykład zrobiłam zaproszenia, o takie:
Ot proste, mało "święte" ale robione ręcznie, takie moje... Daleko mi do Waszych pięknych kartek, albumów, przepiśników ale przecież to nie moja działka.
W każdym razie ochrzcić Sebastianka trzeba bo diabełek rośnie. Jakiś miesiąc temu ukradł w sklepie bluzkę. Poważnie! Byliśmy na zakupach w centrum handlowym ja, mąż, Kacper i Sebastian. Szukaliśmy spodni dla starszego syna. Seba siedział w wózku. Ponieważ kupiliśmy już kilka rzeczy włożyliśmy do wózka Sebastianka siaty z tymi rzeczami bo: szeleszczą, bo można wyciągać z ich środka rzeczy i dziecko się nie nudzi. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę zrobić porządek z tymi siatami bo zaraz pogubimy kupione ubrania. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu wyciągnęłam z wózka jakąś bluzkę, dziewczęcą. Nie kupowaliśmy takiej bluzki, nie mieliśmy jej ze sobą... Matko! Seba sobie ją po prostu przygarnął z jakiegoś wieszaka mijanego po drodze, czy stołu. Sprawdziliśmy metkę z jakiego to sklepu i ze skruchą wróciliśmy oddać bluzkę. Ale byłaby "siara" gdybyśmy wychodzili ze sklepu i zaczęłyby piszczeć bramki! Matko, jaki wstyd! I nikt by nam nie uwierzył, że ta bluzka znalazła się u nas przypadkiem. Nikt!
I tak mija mi dzień, za dniem. W ciągu dnia dzieci, wieczorem szycie. Szyję wciąż zaległości i wciąż mam ich sporo. W najbliższych dniach chciałabym uszyć kilka rzeczy do domu, na chrzest ale nie wiem czy zdążę. Zobaczymy...
Serdecznie pozdrawiam
Mama koronka
A to ci dopiero mały złodziejaszek :) Sebastianki są urocze, wiem bo jednego mam w domu :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam z wizytą do mnie.
domeknapolanie.blogspot.com
Skąd ja to znam ;) Anielka niedługo pewnie zacznie sama chodzić... na razie uwielbia maltretować każdego kto się nawinie - by z nią pochodził za rączki ;) i wstaje koło różnych mebli, nóg (moich np) i się puszcza, skubana potrafi wytrzymać tak kilka sekund nie trzymając się niczego :P a dumna taka, że hoho ;)
OdpowiedzUsuńCo do zaproszeń, to dałabym błękitne tło, ale każdemu co innego się podoba ;)
Pozdrawiam :)))
Sebastianek poznaje świat:)dzieci tak szybko rosną:) a zaproszenia śliczne bardzo mi się podobają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))Aska
to ludzie jeszcze w takie bzdury jak chrzest wierza?
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona,wszystkim.Dosłownie wszystkim:) całym blogiem
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
hahaha a to lobuziak, moze po prostu bardzo mu sie podobala ta bluzka i chcial zebyscie i jemu cos kupili?
OdpowiedzUsuńZaproszenia przesliczne.
pozdrawiam wiosennie ( u mnie 13°C i slonce)
i ja jestem zachwycona ;))
OdpowiedzUsuńDziękuje za śliczną podusię niunia moja do niej sie tuli mmm słodko i worek jest cudny ;)
Masz rację dziecko ochrzcić należy ;)) u nas po chrzcinach aniołek z niuni się zrobił ;))
ściskam mocno i pozdrawiam
Zaproszenia super:)Nie ma jak własne robione:)A chrzest sprawa ważna:)Pozdrawiam ciepło:) ulicazielona.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZaproszenia są bardzo pomysłowe. Chciałabym spytać czy mogę uszyć dla mojej małej podusię z podobnym do Twojego królikiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKarteczki sa bardzo orginalne i wcale "takie swiete" byc nie musza, bo przeciez sam "cel uswieca srodki" :)
OdpowiedzUsuńA z ta bluzeczka to mielismy podobny przypadek 20 lat temu, u nas w Wiedniu, tylko ze to byl stroj kapielowy ze sklepu z bielizna...;) Ach te nasze "pociechy" ;) Pozdrawiam cieplo,pa:)
Witaj. Pierwszy raz jestem u Ciebie a tu takie cudowności. Piękne te zaproszenia i inne rzeczy które robisz ( z poprzednich postów ). Zapraszam do mnie :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak ja Cię rozumiem ... Mój Smyk ma dopiero 5,5 m-ca ale układ jest ten sam: dziecko a wieczorami krojenie, szycie... Co raz częściej po prostu sen :(
OdpowiedzUsuń