Miniatury moja miłość... moja pasja...

Lubisz to? :-)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Miniaturowy renifer tildowy

Na wielu blogach już dawno goszczą ozdoby świąteczne. Weronika nie miała zbyt dużo czasu na ich szycie, dopóki nie przyjechała babcia. Dziś właśnie, podczas gdy babcia zajęła się córeczką, skończyła pierwszą ozdobę - renifera.


Hania jest zachwycona, ja też. Chyba też sobie takiego uszyję w normalnej wielkości :-)


Miłego wieczoru :-)

koronka

PS. Dziś wieczorem lub jutro rano odpowiem na Wasze poprzednie komentarze.

niedziela, 27 listopada 2011

BABCIA WANDA


Już jest! Nareszcie! Przyjechała!


Babcia nazywa się Wanda (potocznie zwana babcia Wandzia), a imię nie jest przypadkowe (ale o tym później).


Chciałabym napisać dlaczego ten post jest dla mnie wyjątkowy. Między tekst wplatać będę zdjęcia.


Moja babcia była bardzo wyjątkowa. Energiczna pomimo wieku, zawsze wesoła, z piosenką na ustach przez cały dzień. Ona nie potrafiła chodzić, Ona zawsze biegła, "prędziutko" - tak mówiła. Aktywna, należała do Klubu Seniora, śpiewała w chórze klubowym i kościelnym. Uwielbiały Ją wszystkie wnuki, a miała ich chyba z dziesięcioro (już sama nie mogę doliczyć). Na mnie mówiła "córunia lub córuchna lub też kochasiu".


Wszystkie wigilie spędzaliśmy u Niej. Była cudowną, ciepłą, śmiejącą się babcią. Robiła pyszne zacierki na mleku i racuszki. Nie umiała siedzieć bezczynnie. Jak przyjeżdżała do nas to albo prasowała (dopóki miała siłę), albo cerowała moje rajstopki (jak byłam mała) i taty skarpetki :-) Całe życie była oszczędna, "po co wyrzucać, jak jeszcze dobre?"


(Tę prześliczną, babciną chustę zrobiła dla nas Jagna, jak zwykle...)


Moja babcia kochała ludzi, a ludzie Ją kochali. Uwielbiała jeść, jadła wolno delektując się każdym kęsem. Buzia Jej się nie zamykała, albo mówiła, albo śpiewała, albo jadła :-) Wychowała 4 córki i syna. Całe życie ciężko pracowała. We wszystkim potrafiła znaleźć radość i jakieś pozytywne strony. Za wszystko okazywała wdzięczność. Kiedyś pojechałyśmy razem we dwie do rodziny na drugi koniec Polski. Tam miałyśmy okazje spać w jednym łóżku. Opowiadała mi o Swoim życiu, o Swoich córkach, w tym o mojej mamie. Chichrałyśmy się do 3 rano. Myślałam, że ciocia przyjdzie i nas "prześwięci" (jak mówiła babcia), że nie dajemy jej spać, a ona musiała rano iść do pracy :-)


Moja babcia zginęła w tragiczny sposób 2 listopada 2009 roku. Nie chcę nawet opisywać jak bo trudno w to uwierzyć... Razem z Nią zginęła jedna z Jej córek (a moja chrzestna) i Jej wnuk, a syn mojej chrzestnej (15 lat). To była ogromna tragedia dla naszej całej rodziny, dla miasteczka i dla całej Polski.  Myślę, że babcia znalazła się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Ale gdzie miała być wtedy jak nie w swoim domu? Jednak to było to ZŁE miejsce...Człowiek, który odpowiada za tą tragedię został właśnie niedawno skazany.
Kilka godzin przed tym, jak się dowiedziałam o tragedii opublikowałam posta z czerwonym wózkiem. Wróciłam do szycia za jakieś dwa tygodnie. Szyłam wtedy bardzo dużo, szycie było moją odskocznią. Chciałam jak najwięcej projektować, układać w głowie, żeby tylko nie myśleć. Wtedy też powstała Weronika. (Wygląda więc na to, że 28 listopada ma urodziny, czyli jutro :-), zaraz potem powstał Błażej i cała ta historia... Może dlatego, że gdzieś w podświadomości chciałam mieć taki idealny świat, gdzie "takie" tragedie się nie zdarzają? Gdzie jest miłość, radość i szczęście. Może to była taka terapia? Sama nie wiem...


Wracając do babci. Chciałabym wyjaśnić dlaczego babcia nie ma na imię Wacława, tak jak moja babcia, tylko Wanda. Otóż niedługo po tym, jak "na świat przyszła" Weronika i Błażej na moim blogu pojawiła się w komentarzach i w mailach Wanda. Jak się okazało jest to kobieta, która ma aktualnie 85 lat. Ona od początku  towarzyszyła mojej historii. Ja nie widziałam Jej nigdy na żywo, zobaczyłam Ją pierwszy raz na JEJ PROFILU na FACEBOOKU! Wanda jest bardzo techniczna, świetnie obeznana na KOMPIE. No i ma świetne poczucie humoru, jeśli zainteresowała się moją historią i wciąż ją śledzi :-) Podziwiam Ją za to. Dlatego chciałam, żeby babcia Weroniki miała na imię właśnie tak, jak Ona. Imię mojej babci uczciłam już w realnym życiu.



To tyle o moim prawdziwym życiu, czas wrócić do pięknego świata moich bohaterów.

...............................................................................................................................................


Weronika mówi do babci, kiedy pomagała jej pakować się przed przeprowadzką:

-Babciu, nie musisz brać pościeli, mamy dla ciebie piękną, nową pościel.
-Dziecko, po co mi nowa, tą wezmę, jest jeszcze dobra.
-Babciu, ona chyba dwie wojny przeżyła :-)
-Ależ skąd! Dostaliśmy ją z dziadkiem na którąś rocznicę ślubu.
-Ach tak :-) Czy ona nie powinna iść już na emeryturę?
-Nieeee, jest jeszcze całkiem dobra.
-Babciu, mole w niej dziury wygryzły, a może nie mole tylko czas, wszystko jedno, damy ci nową.
-A po co mi nowa, nowa niech dla was będzie, ja tą załatałam i zobacz, jest całkiem dobra jeszcze...
-Dobrze babciu, weź tę pościel...
Weronika uśmiechnęła się z czułością...

Tak wygląda poszewka na poduszkę babci. 


A tak wygląda fragment poszewki, jaką dostałam po mojej babci, na pamiątkę...


I to byłoby na tyle. Dziś ten post jest taki trochę wesoły, a trochę smutny ale generalnie historia Weroniki i Błażeja, choć zrodziła się w ciężkim momencie, jest ciepła i wesoła. Czasem ze złych doświadczeń można wynieść coś dobrego. Mam chyba coś po mojej babci. Zawsze znajdę jakieś pozytywne strony :-)

Pozdrawiam

koronka


niedziela, 20 listopada 2011

Niedzielne wypieki Weroniki

Ponieważ zbliżają się święta Weronika zaczęła się zastanawiać co upiec i ugotować z tej okazji. Na pewno trzeba upiec jakąś pyszną babkę. Ale czy ona umie piec babkę??? Babcia niedługo przyjedzie i też wypadałoby coś pysznego upiec na jej powitanie. Weronika nie miała formy do pieczenia babki ale na szczęście IKEA w tym roku przygotowała w swym asortymencie specjalne formy dla Weroniki i Błażeja. Zakupiła więc i wzięła się za pieczenie. Rozrobiła ciasto i część przełożyła do formy.


Następie nałożyła konfiturę wiśniową (tylko do tych większych form).


I włożyła do piekarnika (razem z moimi).


Jak już urosły i upiekły się...


... wyjęła i postawiła na stole aby ostygły.


Zapomniała założyć fartuszka! No trudno.


Posypała cukrem pudrem i gotowe :-)


Jeśli ktoś ma ochotę na kawałek to zapraszam :-)


Smacznego!
PS. Jeśli ktoś chciałby nabyć takie śliczne, świąteczne foremki do muffinek to faktycznie zapraszam do IKEA, gdzie faktycznie można je kupić :-) 

sobota, 19 listopada 2011

Hania kocha lale

Są dziewczynki, dla których lalki mogłyby nie istnieć, ale są też takie, dla których lale to cały świat. Hania jest właśnie taką dziewczynką, małą mamusią.


Jakiś czas temu ciocia  ULA przysłała jej śliczną lalę. Dlatego Weronika z Hanią nazwały ją właśnie Ula.


Ula tę lalę zrobiła sama. Lala przyjechała razem z inną lalą, o której pisałam tu: kliknij). Tamta była prezentem dla mnie, a ta dla Hani. Hanusia uwielbia swoją lalę.




Hania opiekuje się Ulą, sadza lalę na krześle i pcha, jakby pchała wózeczek. Weronika widzi potrzebę kupienia Hani wózeczka. Choć Hania ma już spacerówkę to przydałby się jej dla lali jeszcze głęboki, w którym będzie mogła lale położyć. No cóż, trzeba pomyśleć...

Kiedy lala pójdzie spać Hania szaleje na krześle :-) Widać, że fascynacja nowymi meblami objęła nie tylko Weronikę. Na krzesełku, przy krzesełku czy pod krzesełkiem można robić różne figle...













To jest własnie cała Hania :-)


Hitem jednak jest wyglądanie przez okno.



No kiedy ten śnieg spadnie, no kiedy?  W tym roku na pewno ulepimy bałwana.

Miłego weekendu

koronka

czwartek, 17 listopada 2011

Stół, krzesła i poduszki

Wszystko już ukończone. Teraz mogę pokazać efekt mojej pracy.














Teraz można usiąść i odpocząć przy herbatce :-)



Na święta na pewno Weronika jeszcze wymyśli jakieś ozdoby może kokardki, jakieś ładne podkładki, obrus... Sama nie wiem co. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły to bardzo proszę napiszcie. Może znacie jakieś fajne linki z pięknie ozdobionymi stołami na święta lub czymś innym co mogłabym wykonać w miniaturce? Czy znacie jakieś miejsce gdzie mogę kupić miniaturową zastawę, jedzenie czy inne miniaturowe rzeczy? Będę wdzięczna za pomoc, za każdą sugestię, dziękuję. 

Pozdrawiam serdecznie

koronka-Monika

wtorek, 15 listopada 2011

Weronika szyje poduszki na krzesła


Weronika swoją maszynę dostała od babci, myślę że to Singer ;-) Stara poczciwa maszyna, choć żeby uszyć poduszki na 6 krzeseł nieźle trzeba się nakręcić korbką.


(Korbka naprawdę się kręci!)

Weronika jednak się tym nie przejmuje i choć maszyna nie zawsze się jej "słucha" to świetnie sobie radzi z szyciem. "Jeśli babcia dała radę, to ja też dam" - pomyślała sobie.


Nożyczki też ma stare od babci.


Najważniejsze, że dobrze tną tkaninę. Uszyła już 5 poduszek.


Właśnie szyje ostatnią, potem wszystkie trzeba wyprasować, wypchać i przyszyć guziki.


Jak tylko skończy zaprezentuje je już na pomalowanych i ukończonych krzesłach.



Pozdrawiam

koronka

Moje starsze posty zobaczysz tutaj:

Popularne posty

Tak lubię:

Tak lubię:

Zmęczona oglądaniem i czytaniem? Usiądź i odpocznij :-)

Zmęczona oglądaniem i czytaniem? Usiądź i odpocznij :-)
Mam nadzieję, że mnie znów odwiedzisz!